PRZEKŁAMANIA W ŚRODOWISKU DUCHOWYM
Tak jak nie wszystko złoto co się świeci, tak nie wszystko prawda, co mówią na warsztatach czy piszą w książkach. Poniżej przedstawiam 11 przekłamań i duchowych ściem, z którymi miałem styczność przez ostatnie lata! Jest tego więcej, ale te wydawały mi się być kluczowe i słabo opisane przez innych. Kolejność bez znaczenia. Zapraszam do lektury <3
Afirmacje – samo się ułoży
Afirmacje działają wtedy, gdy jest to kompatybilne z naszymi przekonaniami, strukturami psychicznymi i wiarą z głębi, że tak się stanie oraz gotowością na zmianę, którą chcemy zaafirmować. Afirmację trzeba poczuć, a nie tylko o niej pomyśleć!
Błędem natomiast jest afirmowanie i oczekiwanie, że samo to sprawi zmianę w naszym życiu. Jest to bardzo wygodna postawa zwalniająca cię z wzięcia za siebie odpowiedzialności i dająca chwilowy komfort psychiczny.
MUSZĄ IŚĆ ZA TYM DZIAŁANIA!
Jeśli afirmujesz bogactwo, dostatek, pieniądze, a nie masz pracy i jej nie szukasz, ani nie masz żadnego pomysłu na siebie, swój biznes itp., no to jak mają przyjść te pieniądze do ciebie? Przecież one są materialne i nie pojawiają się kiedy sobie je zwizualizujesz, tylko wtedy jak ktoś kupi twoją usługę, produkt czy zapłaci ci za wykonaną pracę – za twój materialny wkład. Mogą też przyjść w prezencie od losu, kogoś bliskiego itp., ale tylko do tych, którzy potrafią je przyjąć, nie boją się dużych pieniędzy czy zależności, a sami też dają od siebie.
Ludzie sukcesu zasuwają na swoje spełnienie. Wkładają w to więcej pracy i energii niż inni, stąd mają swoje osiągnięcia. Trzeba wierzyć w siebie, być pozytywnej myśli, warto też być w lekkości i zaufaniu, ale muszą iść za tym takie jakości jak:
– działanie,
– kreatywność,
– elastyczność,
– wytrwałość,
– szczerość ze sobą,
– wyznaczanie celów adekwatnych do swojej siły i aktualnych zasobów emocjonalno-materialnych,
– umiejętne skorzystanie ze swoich atrybutów,
– autorefleksja i chęć by spróbować raz jeszcze i raz jeszcze, aż w końcu wyjdzie.
Kluczowa też jest współpraca i umiejętność przyjmowania pomocy od innych! Samotnie ciężko jest daleko zajść, ponieważ łatwo się zajechać i trudno samodzielnie przekroczyć niektóre swoje mechanizmy, przekłamania czy sztywny umysł, który zazwyczaj fiksuje się na dwóch rozwiązaniach.
Przekleństwa – niska wibracja
Przekleństwa same w sobie są tylko słowami. Kluczowe jest to z jakiego poziomu się je wypowiada – w jakiej energii i intencji. Kurwa kurwie nierówna.
Przekleństwa ściągają nas do naszego człowieczeństwa, często są jedynym ujściem dla emocji, czasem jest to nazwanie rzeczy po imieniu, a bywa i tak, że stanowią rolę humorystyczną. Nie są niczym złym.
Pojawiają się natomiast w niesmacznym nadmiarze, kiedy jesteśmy przemęczeni – dla mnie jest to wyznacznik, że potrzebuję odpoczynku, żeby podnieść swoją energię witalną.
Także nie patrz na słowo tylko na ładunek energetyczny jaki za nim się kryje.
Przykład: Mogę powiedzieć do kogoś „Weź spierdalaj”, kiedy ktoś nabija się ze mnie i w naszej relacji dopuszczamy w takiej sytuacji tego typu odzywkę z mojej strony. Nie ma ona na celu obrażenia tej osoby, tylko pokazanie jej, że tu jest mój próg śmiania się z samego siebie i już wystarczy. W tym „Spierdalaj” często się uśmiecham.
Co innego „Spierdalaj”, kiedy ktoś przekroczył zbyt mocno moją granicę, wybiela się i manipuluje starając się wcisnąć mi winę. W takiej sytuacji mówię „Spierdalaj” z poziomu wkurwu i braku tolerancji na takie zagrywki wobec mnie. To „Spierdalaj” znaczy „Przegiąłeś i jak nie przestaniesz to spodziewaj się kontry z mojej strony albo zakończenia relacji.”
Rozwijam się duchowo, więc jestem kimś lepszym niż ty i będę cię nauczał
Klasyczny kij w dupie. Prawdziwa duchowość to bycie dobrym, życzliwym człowiekiem z akceptacją wad w sobie jak i u innych ludzi. Cała ta pompatyczność jest niepotrzebna i zazwyczaj służy odgrodzeniu się od swojego człowieczeństwa!
Porównywanie się, po to żeby poczuć się lepszym świadczy o wypartych, niezintegrowanych kompleksach. To jest nieustanna gierka gorszy-lepszy, w którą grał z nami, któryś z rodziców, rodzeństwa czy rówieśników i potem my to powtarzamy w dorosłym życiu z innymi.
Fajnie, że rozwijasz się duchowo, ale nie to jest miarą tego jakim jesteś człowiekiem, tylko to jak zachowujesz się wobec innych ludzi, nawet tych przypadkowo spotkanych! I nie mówię tu o przesadnej empatii, kiedy ktoś cię krzywdzi albo nie masz na coś przestrzeni czy ochoty z kimś przebywać. Możesz stawiać granice, mieć odmienne zdanie i brak ochoty na coś – rób to tak żeby nie oceniać drugiego człowieka. To jest prawdziwa sztuka i duchowa postawa.
Natomiast znajdywanie w kimś cały czas wad i budowanie na tym swojego samopoczucia jest iluzją i ucieczką od rzetelnej pracy nad sobą.
A kłócenie się na forum kto jest bardziej uduchowiony albo patrzenie z ukosa na tych co jedzą mięso i nie daj boże nawracanie ich na „właściwą ścieżkę” przypomina trochę przedszkolaków, którzy kłócą się o to, który tata jest fajniejszy albo próbują zmusić innych do swojej zabawy.
Jeśli ktoś ma się dobrze ze sobą to nie ma czasu na takie werbalne przepychanki – woli zrobić swoją robotę, dla tych którzy chcą to od niego/niej wziąć, bo są na to gotowi albo po prostu pobimbać sobie na łące ciesząc się życiem.
Czysta ścieżka
Drogi duchowe są przeróżne – każdy ma swoją. Natomiast niektórzy fiksują się na tym, że tylko tzw. czysta ścieżka, bez zewnętrznych wspomagaczy jest jedyną słuszną. Tacy ludzie mają uprzedzenie do roślin czy substancji, często oceniając innych, którzy je stosują. Czysta ścieżka jest OK, wtedy kiedy nie masz kija w dupie i nie stawiasz się ponad innych ludzi, tylko szanujesz różnorodność doświadczeń i starasz się zrozumieć czemu dany człowiek sięga po daną substancję – co mu to daje, jaką pełni rolę w jego życiu?
Wszystko na tym świecie ma 2 bieguny i jest potencjalnym narzędziem. Nie zawsze osoba sięgająca po roślinę ucieka od rzeczywistości i szuka czegoś na zewnątrz. Tak jak jedni chodzą na warsztaty, czyli korzystają z pomocy innych, tak na szamańskich ścieżkach ludzie korzystają z pomocy Duchów roślin – nie znaczy to, że Duch robi coś za kogoś. Nie! Tak samo terapeuta, czy uzdrowiciel nie zrobi niczego za nikogo. Każdy z nas samodzielnie musi przepracować swoje, a roślina tak jak uzdrowiciel są tu tylko wsparciem i przewodnikiem podczas procesu.
W procesach rodowych, wielokrotnie widziałem jak alkohol pełnił rolę wsparcia w przetrwaniu i odcięcia od bardzo trudnych emocji, przez które mogłoby dojść do wielkiej krzywdy – typu morderstwo czy przemoc. Znam też ludzi, którzy mieli etap zafiksowania się w aspekcie męskim czy umyśle, przez co nie umieli połączyć się ze swoją żeńską stroną, odpuścić, wyluzować itp. Sięgali wtedy po marihuanę, bo tylko tak mogli połączyć się z tymi aspektami w sobie.
Wszystko jest po coś, ważne żeby to zrozumieć i stosować w zdrowy sposób mając w sobie też przestrzenie na inne strategie.
Innym przykładem będą tutaj niektórzy frutarianie (ludzie odżywiający się tylko surowymi owocami i warzywami). Sama dieta jest jedną z dziesiątek, jak nie setek diet. Natomiast wiele osób wkręconych w to dorabia do tego masę duchowych ideologi, na których się fiksują oceniając tych, którzy mają inne diety oraz odmienne przekonania.
Dbałość o siebie i życie w czystości jest OK, póki szanujesz, że twój wybór i filozofia nie jest niczym lepszym od wyboru drugiego człowieka. Każdy ma prawo żyć po swojemu dopóki nie robi krzywdy innym.
Kult roślin i ceremonii
„Im więcej mam ceremonii tym bardziej jestem duchowy, rozwinięty, świadomy etc.”
Serio? Kiedy traktujesz rośliny, ceremonie i podróże psychodeliczne jako tripy dla tripów to robisz z tego uzależnienie, fiksację i ograniczasz się na korzystanie z innych narzędzi oraz pójście dalej w swoim życiu. Rośliny pomagają na pewnych etapach. ETAPACH!!!
Czasem wrócą, a czasem odejdą na dobre u niektórych. Bywa, że są często albo raz na ruski rok. Regułą jest to, by się ich słuchać z szacunkiem i wprowadzać w codzienne życie wglądy i zmiany, których dokonaliśmy podczas podróży.
Roślina jest tylko narzędziem, wparciem, przyjacielem – nie guru, nie ucieczką, nie jedyną rzeczywistością ani zabawką!
Przypatrz się, gdzie jest granica i czy nie uciekasz w podróże od swojego życia!? Może dostajesz sygnały, którym zaprzeczasz, z ciała czy rzeczywistości, iż nadużywasz? Czasem ciężko jest to wyłapać i albo potrzeba dostać wpierdziel albo zainspirować się kimś kto żyje zdrowo, spełnia się w życiu bez roślin, ceremonii, medytacji itd. Po prostu żyje i ma się dobrze stosując przeróżne strategie w życiu codziennym.
Wieczne procesy
„Muszę przerobić jeszcze to. A potem tamto. A tu mam dzieciństwo nieogarnięte.” – proces, proces, proces… Na pewnym, początkowym etapie przebudzenia i rozpoczęcia pracy nad sobą, szczególnie u ludzi z zaburzeniami osobowości, jest to potrzebne. Ale przychodzi taki etap, kiedy staje się to fiksacją, a taka osoba nie umie się po prostu cieszyć i bawić życiem, tylko wszystko by procesowała. Jest miejsce na proces, jest też na zabawę i życie towarzyskie. Procesem nie załatwisz wszystkiego – musisz podjąć pewne decyzje i wyzwania w życiu, pozmieniać nawyki w codzienności, nauczyć się dobierać selektywnie adekwatnych ludzi, którzy cię wspierają i inspirują, a reszcie postawić granicę albo z nich zrezygnować. Procesy tak jak i ceremonie czy rytuały są po to, żeby wprowadzać zmiany w swojej rzeczywistości, w materii. Nie mogą być rzeczywistością samą w sobie, bo się wykończysz, a ludzie się od ciebie odwrócą!
Jestem istotą duchową
Tak jesteś nią, ale w ludzkim ciele. Także jesteś człowiekiem, a nie świetlistym awatarem! Masz ludzkie potrzeby, emocje, pragnienia, fantazje, oczekiwania, marzenia, rozterki, przekonania itd. Jesteś tu po to, żeby doświadczać w materii, sprawdzać się z wyzwaniami, które stawia życie, spełniać swoje marzenia, wspierać marzenia innych, doświadczać masy społecznych ról, przekraczać swoje ograniczenia, a czasem najzwyczajniej w świecie się pogubić. Po to jesteś na Ziemi!
A nie po to, żeby być subtelnym aniołem, którego sprawy ziemskie nie dotyczą czy pseudo-oświeconym mnichem, który tyle medytuje, że życie przecieka mu przez palce.
Ci co uciekają w taką duchowość, zazwyczaj mają problem z relacjami międzyludzkimi, szczególnie tymi rodzinnymi. Jeżeli gadasz non stop o duchowości, Źródle, zaświatach czy boginiczności to prawdopodobnie masz nieuzdrowiona relację z którymś z rodziców i szukasz ich tam. Szukasz tam tej miłości i akceptacji, której nie dostałeś od rodzica albo społeczeństwa. Przestań tam uciekać i zajmij się przepracowaniem tego do momentu, aż odnajdziesz się tu na Ziemi tak, że będzie ci dobrze. Może rodzice są tak zaburzeni, że nigdy nie dostaniesz od nich tej miłości, której szukasz, ale można dostać ją od innych, dać ją sobie samodzielnie oraz przerobić te skrypty poprzez pracę z archetypowymi energiami czy przywołać, któregoś z przodków co ma w sobie archetypową, zdrową energię matki lub ojca i ci to da. Ukoi, utuli, będzie oparciem. Wszystko jest do zrobienia, trzeba tylko wiedzieć jak się za to zabrać albo poprosić o pomoc kompetentną osobę.
2 proste patenty na uzdrawianie relacji z rodzicami:
I) w wewnętrznej podroży stajesz się opiekunem dla swojego wewnętrznego dziecka i spełniasz jego potrzeby – zabierasz go z przestrzeni traumy, dajesz się wypłakać, wykrzyczeć, rozwalić coś jeśli potrzebuje, otulasz go, karmisz, bawisz się z nim itd.
II) uzdrawiając relację z mamą – zwracasz się do Matki Ziemi wyobrażając ją sobie w kobiecej postaci. Analogicznie z tatą – Słońce w męskiej postaci. Przyjmujesz od nich to, czego ci zabrakło u twoich rodziców.
Kluczowym wątkiem będzie też chęć do życia i odnalezienia swojego powołania – miejsca na Ziemi i w społeczeństwie.
Pełnia i ukochanie siebie – wtedy dopiero mogę mieć udany związek
„Jak będę pełny w sobie to już nie muszę szukać na zewnątrz, wtedy to mogę iść sam albo ktoś mi towarzyszy w tej wędrówce, ale jest wolny/a i ja jestem wolny/a…” – Tak i nie.
Przede wszystkim proces ukochiwania siebie nigdy się nie kończy – to jest dbałość o siebie w życiu codziennym, w decyzjach mniejszych i większych, w zdrowych nawykach, realizowaniu siebie, dbaniu o relacje, dobrobyt materialny itd. Zaniedbasz którąś z płaszczyzn i zaraz ci to wywali jak nie w tym to w tamtym. To nigdy nie jest skończony moment dopełnienia siebie, tylko raczej chwilowy stan, do którego możesz powracać i utrzymywać go jak najdłużej dzięki dbaniu o siebie na wielu poziomach.
Zdrowa relacja partnerska jest wtedy, kiedy oboje partnerzy:
– są zdecydowani na siebie nawzajem na 100%,
– jest między nimi duża kompatybilność,
– mają wzajemne zrozumienie dla swoich marzeń, zajawek,
– są tolerancyjni na wady i odmienne poglądy czy potrzeby,
– dają sobie nawzajem przestrzeń,
– wspierają się nawzajem w wymianie
– są samodzielni
– spełniają się i realizują swoje potencjały
– są w szczerzej, emocjonalnej komunikacji
Nie musicie być pełni, wystarczy, że na co dzień każde z was dba o siebie i o siebie nawzajem dążąc do tej pełni. Czasem poprzez wsparcie, a czasem przestrzeń czy postawienie granicy. Jak obejmiesz siebie to obejmiesz też partnera/kę. Jak się zaplączesz w czymś to partner/ka pomoże. To jest wymiana, nieustanny taniec miłości. Kluczowa jest tutaj kompatybilność i dbałość oraz adekwatne zasoby emocjonalne i dojrzałość u obu stron. A zawsze pojawi się jakiś zakręt czy proces. Któraś ze stron popełni błąd, często nawet nieświadomie i to też jest część partnerstwa – jak jest dobra komunikacja i dużo wyrozumiałości oraz chęć do pracy nad sobą to wszystko sobie poukładacie.
A gadka o pełnym ukochaniu siebie – cóż, słyszałem to często na warsztatach czy kręgach i widziałem w tych ludziach małych chłopców i dziewczynki, którzy chcieli być już tacy dorośli / dojrzali – tacy przerobieni. I w związkach tych ludzi i tak coś wyskakiwało i bywały wątpliwości, niesnaski itp. Zwykłe ludzkie doświadczenia. Jedna strona czegoś nie widziała i druga tak samo.
Bądź kim jesteś z akceptacją etapu, na którym jesteś. Po prostu.
A jak partner(ka) nie przychodzi to nie ma co szukać na siłę – widocznie to nie czas na to! Czasem najpierw trzeba poukładać swe życie w samotności i nawiązać dobrą, zdrową relację z samym/samą sobą – wtedy też zwiększą się szanse udanego związku 😉
Autorytet, guru, mistrz duchowy
Na pewnych etapach rozwoju osobowości i duchowych poszukiwań potrzebna dynamika relacji, ale i niebezpieczna jak się trafi na nieadekwatnych ludzi.
Każdy ma swój cień – każdy! Nie spotkałem człowieka bez cienia. Spotkałem tych, którzy są bardziej ogarnięci od innych, działają z serca, niosą dobro, wsparcie i inspirację oraz integrują na bieżąco swój cień i emocje. Są dojrzałymi jednostkami, często w pozycji lidera względem jakiejś grupy. I to jest OK – tacy ludzie robią robotę i mają w sobie pokorę. Nie świrują wybawcy, nie uzależniają innych od siebie. Dają pomoc i wiedzę, ale dają też wolną rękę rozumiejąc, że miejsce do którego zmierzamy to wspólnota – czyli jakość kręgu, gdzie wszyscy jesteśmy równi, różnorodni i wymieniamy się jakościami. Z jednymi nam bliżej, z innymi dalej – potem się to przestawi i tak cały czas w trakcie Drogi.
Natomiast zaprzeczeniem tego są ludzie nazywający się oświeconymi osobami, którzy mają monopol na prawdę ostateczną i tylko ich sposób i zalecenia to jedyne właściwe. Cóż, ja uciekam od takich jak najdalej. To są często ludzie, którzy nie potrafią tworzyć relacji międzyludzkich, odczłowieczają się, są pompatyczni, zakłamani, manipulują, mają zaburzenia osobowości typu narcyzm, borderline, megalomania czy osobowość apodyktyczna. Często trzymają na siłę ludzi pod sobą, narzucają swoje prawdy i przekonania, nie umieją funkcjonować poza rolą, wybielają się, nie potrafią przeprosić, stosują bierną agresję czy przypisują sobie zasługi za pomoc i czyjś rozwój.
Szukanie autorytetu czy duchowego nauczyciela jest OK – pod warunkiem, że to dobra, życzliwa dla ciebie osoba, która umie puścić cię wolno kiedy będziesz chciał(a) odejść, gdy wasza trajektoria się dopełni, a ty będziesz gotów/owa zacząć budować autorytet w sobie samym – to jest dojrzała osobowość dorosłego człowieka, który nie szuka już kogoś kto go poprowadzi za rękę tylko bierze pełną odpowiedzialność za swój los.
Trzeba poczuć kiedy przychodzi ten moment i pójść dalej na własnych nogach do życia – wieloletnie trzymanie się autorytetów i fiksowanie na ich pomocy sprawia, że upośledzasz siebie i nie przechodzisz do kolejnego etapu życia.
Jestem kreatorem swojej rzeczywistości
Prawda, tylko jak ją rozumieć? Otóż kreowanie sytuacji nie polega na tym, że materialna rzeczywistość odwzoruje nam nasze idylliczne pragnienia i wyśnione fantazje.
„Pomyślałem o kimś i nagle spotykam tę osobę – wykreowałem ją, przyciągnąłem”.
Ja to widzę bardziej na zasadzie połączenia ze swoją intuicją oraz synchroniczności pól morfogenetycznych – kompatybilności jakiś planów i potrzeb. Może czasem wykreowałeś tę sytuację, a może to z pola przyszły informacje, że się gdzieś dzisiaj przetniecie?
Kreacja swojej rzeczywistości to coś bardziej jak długotrwały proces transformacji świadomości i manifestacja intencji, za którymi idą odpowiednia działania. Nie da się wykreować jeden do jednego, ponieważ Matka Ziemia na dwoje wróży 😉 Nie jesteś tu sam i nie jesteś Kreatorem Wszechrzeczy.
Natomiast możesz, kreować swoje życie spełniając się w pasji, relacjach, mając dobre, wysokie zarobki, wartościowy związek (jeśli tego szukasz) itd.
Kreacja to żeńska energia, w której trzeba zaufać, puścić i otworzyć się na to co przyjdzie, często też na nowe rozwiązania.
Kreacja w materii potrzebuje również działania – czyli męskiej energii manifestacji.
Kluczowe też będą intencje i transformacja przekonań oraz docenianie tego co się ma i co się dostaje od losu.
Jak połączysz to wszystko, to przyjdzie do ciebie to co sobie wyśnisz, tylko nie zawsze w takiej formie jaką widzisz w swojej głowie.
Podkreślanie na każdym kroku czystych intencji
Czyste intencje to takie, kiedy szanujemy granice i wybory drugiej strony, życzymy jej dobrze i wspieramy jeśli tego chcę. Jak ktoś wobec nas ma czyste intencję to to się czuje – rozluźniamy się przy tej osobie, otwieramy na nią, nawiązujemy bliższą relację, pokazujemy też różne swoje kawałki i dzielimy się swoimi historiami. Czujemy, że można takiej osobie zaufać.
To na co chcę zwrócić uwagę to to, że niektórzy w naszym środowisku non stop gadają o czystych intencjach. Jest w tym jakiś rodzaj duchowej fiksacji i szukania nieskazitelnego świat(ł)a. Ci, którzy grają czysto nie trąbią o tym na prawo i lewo – po prostu są w porządku wobec ludzi wokół. Natomiast spotkałem wiele osób, które deklarowały się czystością w swych intencjach, a miały zaburzoną osobowość, uprzedzenia albo chwilowy moment przejęcia przez własny cień. I tak te panie i ci panowie „Czyściutcy” odwalali maniany raniąc ludzi wokół, często wybielając po fakcie swe własne postępki: „Przecież miałam czyste intencje, chciałam ci pomóc. To twój problem, nie radzisz sobie z gniewem – idź do terapeuty” itp.
Życie niesie w sobie szereg emocji i doświadczeń. Bywa, że nie zawsze jest świetliście i czysto. Zdarza się nawet popełnić różne raniące błędy w relacjach przyjacielskich czy partnerskich, w których to najwięcej przenosimy i projektujemy z relacji rodzinnych czy tych bliskich z przeszłości. Cóż, nawet ci, którzy nie chcą świadomie ranić potrafią zranić. Ludzkie. Ważne jest czy potrafią przeprosić ze skruchą i spróbować naprawić swój błąd oraz to czy są dla nas na tyle ważni, że potrafimy im wybaczyć oraz dać drugą szansę. To są jakości, które pozwolą zbudować długotrwałe relacje. A tamte sytuacje to zakręty, które testują tę relację. Także też mają swoją rolę do odegrania!
Posłowie
Pominąłem wątek tzw. „Zasady Lustra” – możecie poczytać o tym m.in. tutaj ->
Zasada lustra i jej przekłamania we współczesnej duchowości
To są moje subiektywne perspektywy i doświadczenia. Przefiltruj przez swoje własne. Możesz się nie zgadzać. Moim celem było zwrócenie twojej uwagi na pewne tematy, które być może poruszyły jakieś kawałki w tobie. Jeśli tak to wróć do danego akapitu, przeczytaj raz jeszcze, poczuj te emocje, które w tobie wezbrały i przyjrzyj się skąd pochodzą – jakie przekonanie za tym idzie, jaka historia z przeszłości? A może po prostu się nie zgadzasz i uznasz, że gadam głupoty. Też OK. Tak czy siak dziękuję za uwagę i powodzenia na twojej Drodze do stania się w pełni człowiekiem 😉
O autorze:
Jakub Stąpór – na swej ścieżce pracy ze świadomością korzystam z różnych technik terapeutycznych i duchowych dobierając je intuicyjnie w zależności od potrzeb osoby, która do mnie przychodzi. Jako szaman często kanalizuję przez siebie różne energie po to, by historia mogła opowiedzieć się w pełni lub w nowym świetle.
Od 2018r. pracuję indywidualnie i grupowo z ludźmi z całej Polski pomagając w integracji cienia i odkryciu swego potencjału. Sesje oraz warsztaty mają charakter podróży transowych, podczas których prowadzony przez pole korzystam z ustawień systemowych, archetypów, medycyny kręgu, kontaktu fizycznego, werbalizacji i różnych technik terapeutycznych pomagając w dotarciu do wypartych emocji i uwolnieniu ich, transformacji przekonań, przekroczeniu własnych mechanizmów obronnych, integracji aspektu męskiego i żeńskiego, odzyskaniu kontaktu z wewnętrznym dzieckiem oraz uzdrowieniu rodu i pojednaniu się z przodkami. Pracuję też na poziomie poprzednich wcieleń, transformacji karmy i usuwania paktów dusz.
Ponadto trzymam przestrzeń męskich i mieszanych kręgów, prowadzę kanał na Youtube oraz piszę artykuły. Zapraszam 🙂
Kontakt:
e-mail: herku@vp.pl
tel.: 720 899 185
Spoko i wartościowo, tylko te żeńskie i męskie energie i sztuczne podziały „słowne” – ZBĘDNE.